sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 68

7 miesięcy później*
Siedziałam z Perrie na kanapie. Zayn i Harry pojechali do sklepu. Louis, Liam, Niall i Jess zabrali Angel i poszli do parku. Minęło ponad pół roku a ja nadal nie mogę uwierzyć, że jestem żoną Harry’ego, i że spodziewamy się dziecka. Nie sądziłam, że kiedyś będę tak szczęśliwa, że będę miała przy sobie miłość mojego życia. Moją córkę i jeszcze jedno dziecko. Zawsze sądziłam, że będę najgorszą matką na świecie, ale jak An powiedziała mi, że nie chciałabym mieć innej mamy to uwierzyłam, że jednak jestem dobrą matką. Odkąd przyszłam pierwszy raz do tego domu moje życie się zmieniło. Były wzloty i upadki, ale teraz to wszystko nie ma już znaczenia. Liczy się tylko Harry. Ale uważam, że gdyby nie Zayn nigdy by tak nie było. Liczyłaby się tylko boks, seks, alkohol, imprezy i narkotyki. Mam nadzieję, że żadne z moich dzieci nie będzie takie jak ja parę lat temu. Nie wybaczyłabym sobie tego. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk  telefonu Perrie. Blondynka odebrała.
-Gdzie jesteście?...Nie…Dobra…Cześć
-Co?
-Dopiero dojechali, bo utknęli w korku
-Serio?
-No. Alex?
-Co?
-Albo sikam na stojąco albo zaczynam rodzić
-Żartujesz?-blondynka pokręciła głową-Dasz radę dojść do samochodu?
-Tak-poszłyśmy do garażu. Pomogła jej wsiąść i po chwili sama siedziałam za kierownicą. Próbowałam się dodzwonić do któregoś z chłopaków, ale żaden nie odbierał.
-Alex szybciej
-Dasz radę-stanęłam na światłach. Gdy pojawiło się zielone od razu ruszyłam. Po chwili zobaczyłam samochód jadący prosto w nas
*Oczami Harry’ego*
Siedziałem z Zaynem i czekałem aż skończy się operacja Alex i Perrie. Do szpitala przyjechał Louis, Liam, Niall, Jess i Angel
-Tatusiu co z mamą?-An stanęła przede mną
-Nie wiem skarbie, ale myślę, że wszystko dobrze-z sali wyszedł lekarz operujący Alex-Doktorze co z nią?
-Stan pańskiej żony jest stabilny, ale niestety nie udało nam się uratować dziecka. Przykro mi-musiałem usiąść. Schowałem twarz w dłoniach. Straciłem swoje dziecko.  Z drugiej Sali wyszedł lekarz operujący Perrie. Spojrzałem na Zayn rozmawiającego z lekarzem
-Ma Pan syna
-Jak się czuję Perrie?
-Zmarła po porodzie-Zayn ledwo ustał na nogach. Wstałem z krzesła i poszedłem do sali, w której leżała Alex. Usiadłem przy jej łóżku i złapałem za dłoń. Spała. Przecież ona się załamie. Będzie się obwiniać o śmierć Perrie i naszego dziecka. Tak bardzo chciałbym, żeby to wszystko okazało się moim koszmarem. Alex otworzyła swoje oczka. Automatycznie położyła dłoń na swoim brzuchu
-Gdzie?
-Poroniłaś-to jedno słowo bardzo trudno przechodzi przez gardło. Policzki Alex były mokre od łez, które spływały z  jej oczu
-Co z Perrie i jej dzieckiem?
-Mają syna a Perrie nie żyję
-Harry to moja wina. Gdzie Zayn? Chcę z nim porozmawiać. Muszę go przeprosić, choć wiem, że moje przeprosiny nie zwrócą mu Perrie. Proszę zostaw mnie samą-nic jej nie odpowiedziałem tylko wyszedłem z sali. Zayn siedział na krześle. Usiadłem obok niego.
-Alex myśli, że jej nienawidzisz
-Nie mogę jej nienawidzić. Jest moją siostrą
-To jej to powiedz
-Nie mogę
-Czyli jednak obwiniasz ją o śmierć Perrie
-Nie to nie tak. Po prostu nie potrafię spojrzeć jej w oczy i udać, że nic się nie stało
*Dwa miesiące później*
*Oczami Alex*
Po dwóch tygodniach od wypadku wyszłam ze szpitala. Zaraz potem odbył się pogrzeb Perrie. Zayn ciągle mnie unika. Udawałam, że wszystko jest dobrze przed Angel i Harry, ale i tak wiem, że Harry wie, że nie daję rady. Strata dziecka i Perrie. Zayn, który mnie nienawidzi. To wszystko za dużo. Właśnie siedzę na podłodze oparta plecami o łóżku, trzymając w ręku tabletki na uspokojenie, które przepisał mi lekarz. Połknęłam dwie tabletki, gdy Harry wszedł do pokoju. Usiadł obok mnie
-Jak się czujesz?
-Dobrze
-Alex od dwóch miesięcy mnie oszukujesz, że jest okay. Myślisz, że jestem ślepy, że nie widzę jak cierpisz? Przecież wiem, że nie dajesz rady. Powiedz mi co się dzieję
-Tak bardzo chciałam to dziecko. Tak bardzo chciałam, żeby Perrie żyła. Tak bardzo chcę, żeby Zayn przyszedł i powiedział, że mnie kocha, choć nie wiem, czy to jeszcze prawda. Harry straciłam, dziecko, Perrie i brata.-przytuliłam go
-Alex. Perrie jest z nami. W sercu. W pamięci. Wiem, że strata naszego dziecka jest ciężka, ale zawsze możemy starać się o następne. A Zayna nie straciłaś. Jest mu ciężko, ale nadal Cię kocha. Stracił Perrie i musi wychować syna. Porozmawiaj z nim
-Tyle razy próbowałam. Zawsze mnie unikał
-Alex. Jesteś silną dziewczyną. Masz córkę i masz mnie. Wierzę w Ciebie kochanie
-Wiem. Harry, ale czy ja dam radę?
-Dasz. Ile razy los stawiał Cię w trudnych sytuacjach
-Wiele razy
-Właśnie i dawałaś radę. Teraz też dasz-spojrzałam mu prosto w oczy. Teraz dopiero dotarło do mnie jaką była nieznośna. Ile mu przykrości sprawiałam. On cały czas był przy mnie, martwił się, troszczył a ja byłam zołzą. Pocałowałam go
-Kocham Cię Harry
-Ja Ciebie też słońce
~*~

Obudziłam się rano obok Harry’ego. Pocałowałam go w policzek a do pokoju weszła Angel. Przykryłam się, ponieważ byliśmy nadzy po wspólnej nocy
-Jak się spało księżniczko?-spytała
-Tommy nie dał mi spać, bo całą noc płakał
-Ty też jak byłaś mała płakałaś w nocy
-Nie prawda
-Prawda. Skarbie pójdziesz teraz do Jess, bo mam do niej spawę
-Dobrze-mała wyszła z pokoju. Ja wstałam i zaczęłam się ubierać. Harry ciągle się na mnie patrzył
-Co?
-Jesteś piękna i tylko moja-wywróciłam oczami i wyszłam z pokoju. W kuchni siedziała Jess. Nalałam sobie kawy i usiadłam obok niej
-Hej Jess
-Hej Alex
-Jak u Zayna?
-Dobrze. Czy wy w końcu porozmawiacie ze sobą
-On mnie unika-w tej chwili do kuchni wszedł Zayn. Twarz zapadnięta. Sińce pod oczami. Kości policzkowe bardzo widoczne. Nalał sobie kawy i usiadł naprzeciwko mnie. Zapadła niezręczna cisza
-Chyba telefon mi dzwoni-Jess wstał i poszła na górę. Wzrok wbiłam w swój kubek. Nie umiałam zacząć tej rozmowy. Nigdy się nie zdarzyło, że żadne z nas nie odzywało się tak długo
-Jak się trzymasz?-spytał. Nie potrafiłam na niego spojrzeć
-Dobrze a Ty?
-Też dobrze
-Nie kłam Zayn
-Ty też nie
-Przepraszam Cię za wszystko
-Jest okay
-Nie rób ze mnie głupiej. Przecież wiem, że tak nie jest. Unikasz mnie od dwóch miesięcy. Myślisz, że nie wiem
-Czego?
-Że chciałbyś, żebym to ja zginęła w tym wypadku
-Nie powiedziałem tak
-Ale pomyślałeś i to nie raz. Zapewne w tedy, kiedy Tommy płakał
-Alex straciłam narzeczoną  i zrozum, że nie jest mi łatwo
-A ja straciłam dziecko i wierz, że mi też jest ciężko
-Ale Ty dziecko możesz sobie zrobić a ja nie odzyskam Perrie. A wiesz dlaczego? Bo to jest twoja wina-spojrzałam na niego. Łzy spływały mi z oczu-Nie płacz, bo nie masz powodu. Ona nie żyję, bo Ty jak zwykle musiałaś jechać szybko
-Ona rodziła i to inny samochód wjechał w nas
-Nie udawaj świętej. I tak wolałbym, żebyś to Ty zginęła a nie  Perrie





Przepraszam
Za tak długą nie obecność, ale jestem. Jeszcze dwa lub jeden dzień szkoły i mam przerwę co wiąże się z tym, że postaram się nadrobić zaległości
Tak bardzo dziękuję wszystkim, którzy rozumieją mnie i w ogóle dziękuję
Jak wam się podoba ten rozdział
Piszcie w komentarzach co powinnam poprawić, czego pisać więcej a czego mniej
Kocham was

2 komentarze:

  1. Nieeeeee!!!!! Czemu? Ja się pytam czemu??? Miało być tak pięknie... A teraz siędzie i ryczę!!!! Biedna Alex, biedny Zayn... Szkoda, że nie można cofnąć czasu...
    Joasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazu! Czemu jesteś taki dla Alex!!! Człowieku, przecież to nie jest jej wina!!! Weź się w garść... Wiem, że jest Ci ciężko, ale takie użalanie się nad sobą i ranienie swojej siostry nic Ci nie da... Ogarnij się!!
    Całuję Lilka ;*******

    OdpowiedzUsuń